sobota, 14 września 2013

Antropolog w kosmosie

W tym momencie chciałabym podejść abstrakcyjnie do tematu antropologii. Nie ukrywam, że interesuję się tematem życia pozaziemskiego, a co więcej jestem jego zwolenniczką. Od dzieciństwa telewizja serwowała mi programy i seriale o tematyce UFO, takie jak Strefa 11, Z archiwum X, czy Roswell w kręgu tajemnic. Wszechświat jest tak ogromny i nie do końca zbadany, że nie wykluczam możliwości istnienia obcej cywilizacji. 
Na stronie Onet.pl czytam właśnie informację, że dwadzieścia dwie godziny temu grupa Polaków została porwana przez UFO. Każdy z opisów kosmitów jest standardowy, znany nam z świata popkultury, wątłe szare ciała, duże głowy, ogromne czarne oczy. Ofiary porywane są oczywiście w celach badawczych. I to jest interesujące. Obcy są uważani za inteligentniejszych, doskonalszych. Ich cywilizacja jest lepiej rozwinięta. Jeśli brać pod uwagę teorię ewolucjonistyczną to my jesteśmy na drabinie kiladziesiąt stopni niżej. Może teorie mówiące o lądowaniu kosmitów na Ziemi, porywanie, wszczepywanie chipów nie są realne, ale czy nie jest prawdopodobne, że na innej planecie, nie znajdującej się w naszym Układzie Słonecznym, tworzą kulturę stworzenia, które wyglądają i zachowują się w sposób, który dla naszych mózgów nie jest nawet możliwy do wyobrażenia. A jeśli tak jest, być może technologia, jeśli prędzej nie doprowadzi do upadku naszej cywilizacji, umożliwi podróż w te rejony a antropologia zdobędzie nowy teren badawczy.

piątek, 13 września 2013

Homo ludens

Człowiek bawiący się. To dosłownie oznacza określenie homo ludens. Zostało ono wprowadzone przez Johana Huizingę, który stwierdził, że u podstaw ludzkiego działania leży zabawa, gra. Rozrywka jest dla większości osób przyjemnością, a do osiągnięcia jej dążą ludzie.
Kultura klubowa rośnie w siłę. Ludzie chcą tańczyć, bawić się. Ważna jest muzyka, towarzystwo, miejsce. Dość nowym zjawiskiem jest turystyka klubowa. Przyznaję, że mi też kilka razy zdarzyło się jechać kilka godzin pociągiem aby pójść na występ djski w klubie w Warszawie, Gdańsku czy Poznaniu. Ludzie chcą się bawić i żeby spędzić kilka lub kilkanaście godzin w oderwaniu od rzeczywistości są w stanie zrobić dużo. Podróż do innego miasta w Polsce nie jest wyczynem. Fani muzyki goa trance są w stanie porzucić swoje dotychczasowe życie, żeby wyjechać na Goa, wyspę, od której nazwę zaczerpnął gatunek muzyczny.
Goa, w latach 90. stała się idyllą nowoczesnych hippisów, którzy stworzyli tam swoją komunę, żyli w oderwaniu od świata, którym rządził kapitalizm i konsumpcjonizm.

Każdej subkulturze związanej z muzyką towarzyszy bunt. Jest ona bronią skierowaną w stronę społeczeństwa.
W życiu klubowym ludzie starają się odnaleźć lekarstwo na trudy życia codziennego. Niepowodzenia w pracy, w życiu osobistym przestają być istotne kiedy rozbrzmiewają dźwięki muzyki a ciało zaczyna tańczyć.
Z moich spostrzeżeń wynika, że w większości, ludzie którzy spędzają weekendowe noce na imprezach nie są ludźmi w pełni zadowolonymi ze swojego życia. Można dostrzec zjawisko odwrotne. Osoby, które nie doznają na co dzień szczęścia i przyjemności w piątek i sobotę, a bywa, że częściej, bawią się, piją alkohol, zażywają narkotyki.
Młodzi ludzie próbują uciec od poważnego życia, nie chcą dorastać, zakładać rodzin, uczyć się, pracować. Liczy się zabawa. Zjawisko to zostało ukazane w najnowszym filmie amerykańskiego reżysera Harmony Korine. Cztery młode dziewczyny są znudzone obowiązkami, nauką. Ich marzeniem jest spędzenie ferii w Miami. Pasją jest imprezowanie, a modlitwą zdanie: " Ferie, ferie, niech trwają wiecznie.". Film doskonale ukazuje model współczesnego dorastającego człowieka. Trzeba być ładnym, wyluzowanym i lubić zabawę. Nie jest to grzeczna potańcówka i powrót do domu po północy. Trzeba szaleć. Korzystać ze stu procent energii, a nawet z jej nadwyżki wywoływanej kokainą, czy też innymi środkami pobudzającymi. Życie z rodziną, nauka są złem największym. "Sprinbreaks, springbreaks forever!". Ludziom brakuje emocji. Chcą poczuć, że żyją, że ich skóra pulsuje, mięśnie bolą. Stawanie na granicy jawy i snu, życia i śmierci może dać świadomość istnienia.
Ludzie bawili się zawsze. Szukali rozrywki, odskoczni. Czy to były walki niewolników, publiczne egzekucje, teatr, czy wiejskie remizy. Hedonizm, rozkosz, przyjemność to zawsze "towary" najwyższej klasy. Bawić się można na różne sposoby.

środa, 11 września 2013

Antropologia jest nauką o człowieku. Jest nauką o Inności. Jest nauką o różnicach kulturowych.
Skąd wynika nietolerancja? Aktywiści społeczni twierdzą, że jest spowodowana niepokojem, który z kolei wynika z niewiedzy.
Polska nie jest krajem otwartym na inne kultury. W Białymstoku gdzie znajduje się kilka domów dla uchodźców ruch narodowy działa prężnie. W Toruniu dochodzi do napadu na instytucję kulturalną, z którą związana jest homoseksualna para artystek. Ruch narodowy w Polsce rośnie w siłę.
Dnia 30 sierpnia bieżącego roku na witrynie internetowej, która umożliwia publikowanie w sposób anonimowy często tajnych dokumentów rządowych i korporacyjnych,aby zasygnalizować działania niezgodne z prawem, WikiLeaks, pojawiły się rozmowy, które na portalu "Facebook" przeprowadził jeden z liderów Ruchu Narodowego. Miały one ujawnić sposób funkcjonowania organizacji i neonazistowski oddźwięk Ruchu. Ujawnione dane pokazały, że osób chcących wprowadzić ustrój radykalnie prawicowy jest w Polsce dużo. Z rozmów wynika, że nie szanują oni feministek, homoseksualistów i aktywistów społecznych.
Polska jest krajem konserwatywnym. Mimo, że coraz głośniej mówi się o tolerancji, równouprawnieniu, wciąż pozostajemy, jako społeczeństwo, tradycjonalistyczni. Czy jest to złe?
Tradycjonalizm? Co to oznacza? W moim ujęciu jest to kontynuowanie stylu życia, poglądów dotyczących rodziny, płci, religii naszych przodków. Nic złego. Można to odbierać jako pielęgnowanie kultury. W innych państwach szacunek dla tradycji jest normą. Nie jest uważany za stanowisko negatywne. Mówimy o kulturach narodowych. Wychwalamy kraje, które nie zapominają o swojej historii. Dlaczego w Polsce mamy z tym problem? Nie potrafimy odróżnić patriotyzmu, uwielbienia dla swojej kultury od nacjonalizmu.
Środowiska lewicowe są atakowane przez patriotów za brak szacunku dla narodu, w którym się wychowali. Często jednak bywa tak, że prawica w swoim uwielbieniu polskości zapomina, że inne religie i kultury są równie atrakcyjne i mają prawo bytu.
W Białymstoku obcokrajowcy, którzy zamieszkują domy dla uchodźców walczą o przetrwanie, akty wandalizmu nie mają końca. Obraźliwe napisy na drzwiach, ataki. Nie jesteś Polakiem , nie możesz mieszkać w Polsce. Wykluczeni. Uchodźcy nie mogą doznać spokoju ani w kraju, z którego pochodzą ani w Polsce, która na inne narodowości nie jest otwarta.
Czy problemem są stereotypy tworzące złudny obraz "Obcych"? Zastanawia mnie czy gdyby do szkół został wprowadzony przedmiot o nazwie "antropologia kulturowa" sytuacja uległaby zmianie. Gdyby od najmłodszych lat dzieci były uświadamiane o różności kultur. O tym, że nie istnieje jedyna poprawna religia, sztuka, czy ogólnie "kultura". 

niedziela, 8 września 2013

Cena czasu

Telemarketing jest gałęzią gospodarki, która powstała już w latach 60. w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Wraz z rozwojem sieci telekomunikacyjnych szefom dużych firm zaczęły przychodzić do głowy nowe pomysły na sprzedaż. Dlaczego nie pomóc społeczeństwu, oszczędzić ludziom czasu i zadbać o ich wygodę?
Wielu moich znajomych pracuje "na słuchawce". Młodzi ludzie, często studenci, którzy nie mają doświadczenia zawodowego w takich miejscach mogą łatwo zarobić pieniądze.
Jednak słowo "łatwo" może okazać się nieodpowiednim w tym przypadku. Łatwe, jeśli chodzi o telemarketing, oznacza, że nie trzeba mieć wcześniejszego przygotowania i obszernych kwalifikacji, ale nie jest to praca dla wszystkich.
Ja nie przeszłam szkolenia do jednej z firm typu "call center". Trudne było dla mnie przeprowadzenie rozmowy według skryptu, czyli modelu przebiegu rozmowy. Należy w jak najkrótszym czasie przekazać informacje osobie, do której się dzwoni. Każda z kilkunastu informacji musi zostać podana, jeśli jest inaczej, rozmowę uważa się za nieudaną.  Podczas kilkudniowego szkolenia prezentowane są metody jak rozmawiać z ludźmi. Udostępniane są informacje wręcz z dziedziny psychologii. Jakie słowa powinny zostać użyte, w jaki sposób je akcentować. Jak w ciągu kilku sekund poznać charakter osoby, do której dzwonimy. Wiadomo, najważniejszy jest efekt. Sprzedaż jest celem, do którego się dąży. Ale ścieżka, którą do celu zmierzamy powinna być szybka i jasna. Czas jest cenny. Im więcej rozmów zostanie przeprowadzonych tym większa jest szansa na zysk.
Telemarketing jest jednym z zabiegów, które zamykają ludzi w domu. Kontakty międzyludzkie stają się przedmiotowe. Łatwiej jest obrazić kogoś kogo nie widzimy i z kim w danym momencie nie mamy ochoty rozmawiać, bo np. przeszkadza nam w gotowaniu.
Z obserwacji wnioskuję, że praca tego typu zmusza człowiek do zobojętnienia. Nie należy zastanawiać się kim jest osoba, z którą właśnie przeprowadzamy rozmowę. Czy potrzebny jest jej przedmiot, który chcemy sprzedać, ale jak mamy rozmawiać żeby osoba ta zrozumiała, że jest on jej potrzebny, musi go mieć, aby lepiej funkcjonować. W świecie konsumpcyjnym nie jest to trudny proces. Rzeczy zawładnęły ludźmi. W sztuczny, naiwny sposób próbujemy zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Np. zamiast zmieniać społeczeństwo, walczyć z przestępczością, dbać o szacunek i ufność, produkujemy alarmy, pułapki, które napędzają strach. Strach jest wywoływany przez media, które również ograniczone są czasem. W ciągu dwudziestu kilku minut jesteśmy bombardowani informacjami, które wywołują lęk. Wojna, morderstwa, klęski, powodzie. Społeczeństwo, które się boi daje się łatwiej sterować.
I wszędzie czas. Ludzie się spieszą. Programy telewizyjne nadawane o stałych porach, na które trzeba zdążyć. Zegarki. Rolexy. Z diamentami, kamieniami, złote, błyszczące. Na czasie można dobrze zarobić.
Pracując w "call center" należy mieć silną psychikę. Atmosfera niczym na Wall Street gdzie papiery wartościowe latają pod sufitem. Dopping, pośpiech i bieg. Nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba dzwonić, dzwonić, dzwonić. Czas ucieka.  

czwartek, 5 września 2013

Miejsce sztuki i kultury w mieście.

Kilka miesięcy temu w Przekroju ukazał się artykuł wychwalający rozwój działań kulturalno- artystycznych w nadwiślańskim mieście Toruń. Zachwytom nie było końca. Cafe Draże, Galeria nad Wisłą, Kulturhauz. Miejsca te podawano jako przykład rozwoju działań społeczno- kulturalnych, które wpływają na koloryt miasta. Kilka miesięcy mija i z wyżej wymienionych jedynym działającym miejscem pozostaje Kulturhauz.
Cafe Draże zakończyły swoją działalność w czerwcu bieżącego roku. Fundacja, która wynajmowała właścicielkom lokal upadła. Pomieszczenie zostało przekazane w ręce władz miasta. Jaka decyzja została podjęta przez prezydenta? Oczywiście stawia on na rozwój gospodarki. Pomieszczenie zostanie wynajęte firmie prywatnej. Dokładna informacja na temat planów dotyczących pomieszczenia nie została ujawniona. Jedno jest pewne, na pewno nie będą to ani działania kulturalne, ani społeczne.
Galeria nad Wisłą znajdowała się w jednym z pomieszczeń wybudowanych na terenie działek uprawnych Nadwiślany na ulicy Przybyszewskiego 6. Przez wiele lat prowadził ją profesor z Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Marian Stępak. Założył ją w 1991 roku i prowadził przez 22 lata. W 2011 roku na Przybyszewskiego 6 zamieszkał Pasożyt Arek, artysta, który wykorzystuje opuszczone budynki w celach mieszkalnych i artystycznych. Galeria nad Wisłą przez dwa lata funkcjonowała jako miejsce gdzie spotykali się ludzie ze środowisk twórczych, razem tworzyli, organizowali pokazy, wystawy i spotkania integracyjne. Od 2013 roku, po kilku miesiącach remontu, Galeria nad Wisłą zaczęła funkcjonować jako jako pracownia, ośrodek samokształceniowy, galeria, "działka sztuki". Miasto, prezydent, radni nie mieli wpływu i nie wnosili żadnego wpływu na rozwój tego miejsca. Odpowiedzialna była za to grupa osób zaangażowana w życie społeczno- kulturalne. Osoby związane z tym miejscem i ich działania artystyczne mają zazwyczaj oddźwięk politycznie skierowany w lewą stronę. Nie spodobało się to grupie mężczyzn o poglądach neonazistowskich. Przyczynkiem tego wydarzenia stało się spotkanie, które miało odbyć się na początku września. Dwie artystki, Liliana Piskorska i Martyna Tokarska, stworzyły projekt Podróż, który polegał na przemieszczaniu się dziewczyn pomiędzy największymi miastami w Polsce za pomocą autostopa. Dziewczyny ubrane były w suknie ślubne. W każdym z miast dokonywały sesji fotograficznej. Liliana i Martyna są parą, a wspólny projekt miał być połączeniem partnerek, niczym podróż poślubna młodej pary. Właśnie ten aspekt nie spodobał się osobom odpowiedzialnym za napad na galerię. Podobno w czasie aktu niszczenia wykrzykiwali hasła homofobiczne. Po tym wydarzeniu galeria zawiesiła swą działalność. Kolejne miejsce odpowiedzialne za rozwój kulturalny Torunia przestało istnieć. SONY DSC


Prezydent i rada miasta nie dbają o rozwój sztuki i kultury w Toruniu. Tysiące wydawane są na koncerty, które pokazywane są w telewizji. Prawdą jest, że wsparcie dostają duże festiwale takie jak Tofifest, SkyWay, ale kultura niezależna, działalność społeczna, która dotyczy mieszkańców, małej grupy ludzi i nie przynosi korzyści finansowych ma małe szanse na przetrwanie w Toruniu.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sztuka gorsząca

Ruch akcjonistów wiedeńskich narodził się w Austrii dokładnie 4 czerwca 1962 roku. Głównymi przedstawicielami są Günter Brus, Otto Muehl, Hermann Nitsch i Rudolf Schwarzkogler. Pierwszą akcją były Krwawe organy. Muel, Nitsch i Frohner zamurowali się w piwnicy w Wiedniu. Ich celem było stworzenie kompozycji z śmieci, gruzu, krwi i mięsa. Chcieli stworzyć sztukę, której celem nie byłoby wzbudzenie zachwytu, emanowanie pięknem, ale szokowanie. Ukazali widok, który jest zakazany w społeczeństwie. Jest tematem tabu. Dlatego na początku większość akcji odbywała się z daleka od widzów, w mieszkaniach, pracowniach. Wiedza na ich temat nie jest obszerna. Źródłem informacji są kroniki policyjne, opisy dziennikarskie i plotki. 
Krwawe organy były grą z symbolami religijnymi. Nitsch ubrany w szatę, przypominającą tę noszoną przez księży, dokonał zniszczenia ciała martwego jagnięcia. Rozszarpał je, aby później ukrzyżować. W performancie uczestniczyła również naga kobieta, którą artysta oblewał krwią i obrzucał mięsem.
Ciało, zwłaszcza nagie, jest często występującym elementem w sztuce akcjonistów. Cielesność, często kobieca, związane z nią funkcje biologiczne przestają być tabu. Ciało jest zrównane z produktami spożywczymi, zostaje uprzedmiotowione. Podczas akcji dochodziło do publicznego opróżniania się, a płyny biologiczne wykorzystywano zamiast farb.

Akcjoniści wiedeńscy są pionierami w sztuce body art. Ciało staje się płótnem, jest podstawowym materiałem wykorzystywanym przez artystę. Günter Brus w pracy Autozamalowywanie zagruntował swą skórę jak płótno i na niej malował. Dokonywał również samookaleczenia. Twierdził, że chce czuć sztukę całym swoim ciałem. Pragnął malować obiema rękoma, dziwiło go, że malarze nie pracują w ten właśnie sposób.

Celem działalności akcjonistów było wzbudzenie w społeczeństwie austriackim wrażliwości na zbrodnie, ból i cierpienie. Sztuka, która emanowała krwią, wykorzystywała elementy symbolizujące znęcanie się, sprawianie bólu cielesnego była nieakceptowana, gorszyła. Artyści byli wykluczeni, mieli problem z prawem. Natomiast zbrodniarze wojenni zdobywali ordery, żyli wśród zwykłych ludzie. Akcjoniści wiedeńscy podkreślali ten paradoks. Społeczeństwo austriackie nie reagowało na ludobójstwo podczas drugiej wojny światowe, w którym Austria uczestniczyła. Pozwalali aby działo się to poza zasięgiem ich wzroku.

sobota, 17 sierpnia 2013

Antropologia filmowa może być odbierana w dwojaki sposób. Jako tworzenie filmów w celach badawczych, oraz jako analiza filmów i nagrań wideo pod kątem antropologicznym. 
Naukowcy często oskarżają filmowców- antropologów o brak realizmu. Według nich filmowanie, budowanie kadru, narracja jest „oszustwem”. Jest subiektywną wizją autora. To, w którą stronę skierowany jest obiektyw, jak szeroki jest kadr, co w danym czasie jest filmowane leży w rękach filmowca, czy naukowca wykorzystującego do swych badań technikę wideo. Istnieją jednak filmy i nagrania, które mogą posłużyć antropologom w badaniu kultury. Analizując film pod kątem etnologicznym możemy dostrzec jak twórczość wideo, a nawet kino, idealnie odzwierciedlają naszą tożsamość. Nawet seriale, czy filmy produkowane w Hollywood, które wydają się fikcją mogą powiedzieć wiele o kondycji ludzkiej mentalności, rozwoju kultury lub kierunku, w którym zmierza.                                           
 Kino Wernera Herzoga, niemieckiego filmowca często nazywane jest „kinem etnograficznym”, sam twórca podkreśla, że jego filmy nie mają charakteru naukowego. Jednak Herzog jako genialny dokumentalista, chociaż nieświadomie, idealnie wpisuje się w ramy antropologii filmowej. Wchodzi  z kamerą w środowisko, które jest mu obce, „bada” przestrzeń, tworzących ją ludzi. Próbuje zrozumieć istoty, nie ograniczające się jedynie do osób, które znajdują się przed obiektywem kamery. Filmuje, zadaje pytania, próbuje zrozumieć. Twórczość dokumentalna reżysera wpisuje się idealnie w ramy gatunku nazwanego  cinéma vérité, czyli kina prawda. Był to nurt, który zrodził się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Jego głównym założeniem była nadrzędna funkcja przekazu dzieła nad jego wartością artystyczną. „Film- jako specyficzny język obrazów- umożliwiał wypowiadanie abstrakcyjnych myśli oraz wyrażanie myśli o świecie za pomocą tych elementów, ale nie tylko tworzenie wizualnych elementów. Przemiana filmowego języka w tych latach podążyła w dwóch kierunkach. Pierwszy domagał się precyzyjnego oddania wiernie rzeczywistego świata, w którym znak i znaczenie było ukrywane, drugi kierunek rozwijał znaczeniową funkcję obrazu interesował się znakami, z których obraz się tworzył, i wtedy nabierał symbolicznego znaczenia, stawał się szyfrem znaków, metafor i symboli. Pierwszy z nich wkroczył w sferę pozaartystyczną, stał się dokumentem techniczno- naukowym. Druga tendencja pozostała językiem abstrakcyjnym." (Giełżyńska Katarzyna, Kwestia prawdy w filmie- cinema verite, „ Pismo innego uczestnictwa w kulturze”, 15 kwietnia 2012, dostępny [online:  http://niedoczytania.pl/kwestia-prawdy-w-filmie-cinema-verite/ ]. 
Kino prawda” narodziło się we Francji. Głównym założeniem była czysta obserwacja i zapis, bez ingerowania , reżyserskich interwencji i bez stosowania technik filmowych. Za pierwszy film nakręcony w tej tendencji uważa się zrealizowany w roku 1960 przez reżysera i etnografa Jeana Roucha i socjologa Edgara Morina. Nazywał się „Kronika jednego lata” a jego treścią była ankieta uliczna i eksperymenty w zakresie psychodramy. Głównym celem było ukazanie „toczącego się” życia na żywo i obserwacja reakcji spontanicznych. W Europie i Stanach Zjednoczonych cinema verite rozpowszechniło się dzięki radzieckiemu reżyserowi Dzigi Wiertowa. Wiertow był pionierem nowego spojrzenia na film, polegającego na tym, że obraz przedstawia prawdziwą rzeczywistość. Był on pierwszym reżyserem na świecie, który zaczął tworzyć filmy bez aktorów, z udziałem zwyczajnych ludzi, w autentycznym środowisku, z samego „nieociosanego” surowca przeżywanych historii.  Było to kino marksistowskie. Najważniejszą rolę grał nie człowiek a idea. Inspiracją dla twórców „kina prawdy” byli neorealiści tworzący we Włoszech w latach 1942-52, którzy narodzili się pod wpływem chęci walki z faszyzmem. Neorealizm charakteryzował się prostotą formy, stylem dokumentalnym, tematyką społeczną i przede wszystkim odrzuceniem subiektywizmu.
Reżyserzy  używający metody cinema verite by odtworzyć jak najwierniej rzeczywistość, nie chcieli angażować się w to, co filmują, uważali, że kamera i mikrofon bez specjalnego udziału człowieka odda najtrafniej rzeczywistość. Takie ortodoksyjne rozumienie zadań filmu dokumentalnego, polegającego na obiektywnej rejestracji faktów bez autorskiej ingerencji i interpretacji, nie było w ogólne możliwe- mimo, że uczestnikami filmów cinema verite  byli przeważnie ludzie filmowani z ukrycia, nagrywani na dyktafon bez ich wiedzy. Idea ta jednak nie była „bezstronna”, jak zakładali filmowcy, ponieważ ktoś musiał wycelować kamerę w obiekt, który został nagrany. Sam „wybór” odbiera całemu projektowi obiektywizm. Jak napisał antropolog Luc de Heusch: „Jest wszakże bezpodstawne śnić o wątpliwym powstaniu niewidzialnej kamery. Musimy artystycznie wykorzystać możliwości, które otwiera socjologicznym badaniom nad człowiekiem uczestnicząca, obecna kamera”.
Metoda cinema verite powstała z potrzeby społecznej, a nie wynikała z poszukiwań artystycznych czy estetycznych. Reżyserzy potrzebowali takiego środka technicznego, które najwierniej oddałoby i wyraziło zmiany świadomości społecznej człowieka przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.
Herzog w swych filmach wchodzi do środowiska, jest obserwatorem, nie ingeruje. Jak sam przyznaje nie ma gotowych scenariuszy. Film powstaje na żywo, istnieje jedynie zamysł, idea, która w trakcie może ulec transformacji. Reżyser nawet do filmów fabularnych angażuje przede wszystkim ludzi, którzy z aktorstwem mają niewiele wspólnego. Do filmu Stroszek, który jest fabułą, zatrudnił spotkanego przez siebie muzyka i malarza Bruno S., który był niechcianym dzieckiem prostytutki. Matka biła go z taką intensywnością, że jako trzylatek częściowo stracił słuch. Przez dwadzieścia lat mieszkał w przytułkach. Zarabiał jako artysta, jak tytułowy bohater Stroszka, oraz pracując w fabrykach. Praca z Brunem S., który podobno między nagrywaniem scen musiał robić kilkugodzinne przerwy aby się wykrzyczeć, nie była dla Herzoga łatwa. Twórca jednak stale przekracza granice, mentalne i geograficzne. Z kamerą w ręku bada świat. Stara się zrozumieć „innych”, nawet tych, którzy są wykluczeni przez społeczeństwo, jak w filmie „Otchłań. Opowieść o życiu i śmierci.” Werner Herzog chce zrozumieć mężczyzn przebywających w więzieniu, oskarżonych o morderstwo. Nie ocenia ich. Rozmawia, obserwuje, próbuje poznać, spojrzeć na świat ich oczami. Reżyser niczym antropolog próbuje wejść w środowisko, chce zbadać daną przestrzeń.
 Popularnymi twórcami kina, którzy w swych dziełach nawiązują do tematyki antropologicznej, czy etnologicznej są Emir Kusturica, Tony Gatlif, a także polski reżyser Jan Jakub Kolski. Każdy z tych filmowców ukazuje przestrzeń, z której się wywodzi. Filmy Kusturicy doskonale pokazują jak wygląda życie na Bałkanach, są odzwierciedleniem krajów byłej Jugosławii w trakcie lub po wojnie. Kusturica jest twórcą filmów fabularnych, które są barwne i pełnie akcji, ale doskonale odzwierciedlają tradycję i kulturę krajów bałkańskich. Sposób bycia ludności, podziały i rozłamy kulturowe wszystko to w tym kinie znajdziemy.
Natomiast Gatlif jest „specjalistą” od Cyganów. Ich historia i kultura są zazwyczaj punktem wyjścia jego filmów.
Jan Jakub Kolski w swojej twórczości nawiązuje do życia na polskiej wsi. Idealnym przykładem jest film Pograbek. Jest to historia wiejskiego małżeństwa, które stara się o dziecko. Film ten ukazuje wykluczenie spowodowane „innością” , a także przedstawia charakter polskiej wsi.
Nauki społeczno- kulturowe okazują się niezbędne dla filmowców, bo aby o czymś mówić trzeba to najpierw poznać.
Antropologia filmowa jest kierunkiem popularnym i w Polsce wciąż się rozwija. Jest obecna na uczelniach. Taki przedmiot jak antropologia wizualna/filmowa wykładany jest na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Warszawskim. Wkład w rozwój dziedziny ma również Toruń, w którym odbywa się Festiwal Antropologii Wizualnej „Aspekty”, na którym pokazywane są filmy stworzone głównie przez badaczy, a swoje nagrania wideo mogą zgłaszać również amatorzy.
Różne dziedziny naukowe wspierają i uzupełniają się. Naukowcy pomagają artystom, artyści wspierają naukowców. Rozwój techniki powinien być przydatny w badaniu świata. Dlatego antropolodzy co raz mniej „boją się” technologii i co raz częściej sięgają po kamerę.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              

środa, 7 sierpnia 2013

 Kino Wernera Herzoga uważane jest  za kino antropologiczne. Treść jego filmów dotyczy przede wszystkim problemu człowieka i jego otoczenia. Często stawia on swoich bohaterów w sytuacji konfliktu z kulturą, środowiskiem bądź społeczeństwem. Przekracza granice. Pod różnymi względami. Granice geograficzne, tożsamościowe, kulturowe. 
W ostatnio obejrzanym przeze mnie filmie, „Grizzly Man”, Herzog dotyka tak często podejmowanego przez antropologię problemu natura- kultura. „Grizzly Man” jest filmem dokumentalnym, który powstał w dużej mierze z materiału nagranego przez głównego bohatera  Timothy Treadwell’a.
 Treadwell przez trzynaście lat w okresie letnim odcinał się od świata i spędzał kilka miesięcy na terenie Parku Narodowego na Alasce. Każdą wyprawę uwieczniał na taśmach wideo. Miał aspiracje dziennikarskie. Każde nagranie było zaplanowane, wzorowane na filmach popularno- naukowych. Timothy po trudnych przeżyciach, licznych rozczarowaniach ze strony ludzi, postanowił poświęcić się naturze. Założył organizację, która walczyła o ochronę niedźwiedzi grizzly.
Wypowiedzi głównego bohatera zawarte w dziennikach z podróży i wywiady z bliskimi przeprowadzone przez Herzoga ukazują, że odcięcie się od społeczeństwa, ucieczka do świata zwierzęcego  miały być dla niego oczyszczające. Był on zawiedzony ludzkością. Nie ufał ludziom. Cywilizacja była dla niego złem. Nie utożsamiał się ze światem kultury. Chciał być częścią natury. Chciał, nie tyle symbolicznie co dosłownie, stać się niedźwiedziem. Wierzył, że życie z nimi pozwoli mu się z nimi połączyć. A finalne połączenie może zajść poprzez śmierć w paszczy jednego z nich. Wypowiadający się w filmie rdzenni mieszkańcy Alaski krytykowali postępowanie Treadwell’a. Kult zwierząt w ich wykonaniu wygląda inaczej. Zauważali w zachowaniu bohatera zbyt wiele pewności siebie, a za mało szacunku dla świata zwierząt. Niedźwiedzie są stworzeniami, które człowiek jako istota słabsza powinna czcić, służyć im. Do połączenia człowieka i zwierzęcia może dojść na płaszczyźnie duchowej, nie cielesnej. Treadwell momentami próbował pouczać zwierzęta. Narzucał im moralność człowieka, od której sam starał się uciec.
Herzog "wychodzi zza kamery", nie jest jedynie obserwatorem, wprost wyraża swoją opinię na temat otaczającego go świata. Według niego świat jest chaosem. Człowiek i zwierzę są wrogami. Chęć przeżycia jest zawsze na pierwszym miejscu. Dlatego nie możemy zaufać zwierzętom. One tak samo jak ludzie są zdradliwe.
Herzog w wielu swych filmach porusza temat cywilizacji. Uważa ją za zło, które jest źródłem cierpienia. Wykluczenie, poniżenie, brak akceptacji. Ludzie są dla siebie wrogami. Mało optymizmu. Zimny, do bólu dotykający realizm. Herzog pokazuje, że w społeczeństwie nie ma miejsca dla Inności. Jednostki, które się wyróżniają muszą żyć na uboczu. Idealnym przykładem jest postać Timothy Treadwell'a, który nie potrafił poradzić sobie wyścigiem szczurów. Wybrał życie pustelnicze.
U Herzoga dostrzegam wrażliwość antropologa. Wchodzi całym sobą w środowisko, które staje się jego terenem badawczym. Żyje przez jakiś czas z bohaterami filmów, próbuje zrozumieć. Obserwuje, rozmawia. Kamera jest notatnikiem, który rejestruje jego spojrzenie na świat. 

sobota, 3 sierpnia 2013

Historia nauką separatystyczną?

                                                                                                                                                     
„Historia egzystencjalna. Krytyczne studium narratywizmu i humanistyki zaangażowanej.” Ewy Domańskiej, poznańskiej historyczki, jest krytyką nowych nauk humanistycznych. Mamy zapomnieć o Foucault, nurcie postmodernistycznym, który według badaczki jest nauką teoretyczną, niczego nie wnosi do badań empirycznych, w zamian wywołuje chaos i nieporządek badawczy. Domańska jest przeciwna łączeniu nauk, takie wrażenie odniosłam po analizie lektury, jednak sama odnosi się do nauk filozoficznych, operuje pojęciami stworzonymi przez dziedziny nie-historyczne. Przyznaje, że aby tworzyć nowe teorie trzeba odnieść się do poprzednich, tych dla których chcemy stworzyć alternatywę. I tak tworzymy błędne koło. Chcąc zapomnieć o naukach, którym się przeciwstawiamy korzystamy z ich teorii. Jaka jest recepta na dane „schorzenie” ?  Historycy, przede wszystkim polscy, powinni opracować nowe pojęcia i teorie. Nauka jest w ruchu. „Podróżuje” z kraju do kraju. Teoria francuska wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Została przetworzona na potrzeby kulturowe tego kraju i tam do dziś funkcjonuje, jako ideologia amerykańska. Stamtąd przybyła do Polski, która po latach rządów komunistycznych zachłysnęła się Zachodem, wolnością, filozofią „zniewolonych”. Domańska ubolewa, że mimo ogromnego zaplecza naukowego, wykształconej kadry, do tej pory nie byliśmy w stanie stworzyć własnej nauki. Korzystamy z dzieł obcokrajowców, analizujemy je, przekształcamy na potrzeby naszej kultury, ale nie tworzymy teorii narodowych, które zakorzenione byłyby w naszych realiach społecznych.
Domańska dużo pisze o ideologii. Jak ona wpływa na naukę? Czy pomaga w tworzeniu metodologii? Badacz, według historyczki, powinien charakteryzować się bezstronnością, co jest niemal nieprawdopodobne. Ciężko jest zaczynać od „białej karty”, wymazać wszystkie nasze przyzwyczajenia, ideały. Nawet wtedy, gdy staramy się nie ukazywać naszych poglądów, piszemy w sposób nie oceniający, tematyka, problemy, na których się skupiamy demaskują nasze podejście. Historii jest tyle ilu jest badaczy. Każdy, jako indywidualna jednostka, ma własne podejście i z perspektywy każdej osoby wydarzenia mają inny bieg.Naukowiec powinien być szczery, precyzyjny, nie może popełniać błędów.
Ewa Domańska ubolewa nad pesymizmem humanistyki zaangażowanej. Nowe nauki, które dotyczą głównie wykluczenia, mniejszości, seksualnych, płciowych, czy narodowych, oskarża o wyolbrzymienie problemu. Stwierdza, że walka o tolerancję dla osób pochodzących z innej klasy społecznej podkreśla ich odrębność. Walka o tolerancję jest bardziej zniewalająca niż traktowanie tych osób jak wszystkich obywateli. Podkreśla się w ten sposób ich słabość. Badaczka zauważa, że humanistyka emancypacyjna, która w swym założeniu ma pomagać, sama tworzy stereotypy. Tworzy margines i podział na „my” i „oni”.                                        Czy to oznacza, że cała ideologia lewicowa tworzona jest przez paranoików? Czy naprawdę władza nie jest czynnikiem osłabiającym jednostkę?Domańska zwraca uwagę na aspekt „upolityczniania” wszystkich dziedzin naszego życia, w tym badań naukowych. Domańska chce zapomnieć o Foucault i jego teorii „ wiedzy- władzy”, o totalnym wpływie rządzących na to co i jak myślimy, o represji i zniewoleniu. Chce ona stworzyć humanistykę afirmatywną, nową metodologię, która pozwoli na tworzenie teorii, które pozwolą wyrwać się z postmodernistycznej wizji kryzysu, upadku i wiecznej walki między władzą a podmiotem.
Badaczka nastawiona jest na nowość, świeżość. Walczy o tworzenie nowych teorii, nowej nauki, która będzie bardziej odpowiadać naszym czasom i realiom.Domańska jest przeciwna łączeniu nauk humanistycznych, jednak sama „walczy” z Foucault i innymi teoretykami francuskimi, wchodząc na grunt filozoficzny. Czy można więc badać historię nie odnosząc się do antropologii, socjologii, czy do filozofii właśnie? Moja dewiza brzmi, twórzmy nowe teorie, ale nie zapominajmy o Foucault.                                                                                                                                                                    

niedziela, 28 lipca 2013

Postmodernizm. Rozwój tego nurtu rozpoczął się w latach sześćdziesiątych  dwudziestego wieku. Odnosi się zarówno do nauk społecznych jak i sztuki. Zmiana, koniec, dekonstrukcja. Wszystko się kończy. Wszystko się zmienia.
Odwołując  się do teorii czołowego przedstawiciela postmodernizmu, Zygmunta Baumana, nowoczesność jest płynna. (Bauman Zygmunt, Płynna nowoczesność, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006.)  Charakteryzują ją epizodyczność, niepewność, przygodność i fragmentaryczność.  Zmieniają się ludzie, a wraz z nimi kultura.  A jednostka żyje w lęku. Lęk ten uwidacznia się w sztuce, która jest co raz odważniejsza. Przekraczane są granice. Tabu zanika. Dostrzec można kryzys zasad moralnych. Nie dziwi nas obraz krwi, ciał ludzkich, które po śmierci stają się własnością publiczną. Abiekt. (Kristeva Julia, Ujęcie wstrętu, [w: ] Idem. Potęga obrzydzenia. Esej o wstręcie, Kraków 2008.) Zwłoki nie są  rzeczą, ale nie udziela im się szacunku godnego człowieka.  Elementy naszego życia, takie jak śmierć, rozkład, cierpienie, które stały się tabu, wraz z zakazem publicznych egzekucji, wprowadzonym w krajach europejskich, zeszły do „podziemia”, odnalazły swoje prawo bytu w kulturze popularnej.
W telewizji o śmierci mówi się w liczbach. Katastrofy, wypadki, wojny, są to tematy poruszane przez media każdego dnia.
Nasze podejście do śmierci jest dwubiegunowe. Z jednej strony, jeśli chodzi o śmierć bliskich, jest ono tabu. Nie wypada na ten temat rozmawiać. Powstają hospicja. Rzadko kiedy dochodzi do „odejścia” w domu, na oczach rodziny. Staramy się od śmierci odizolować. Z drugiej strony ludzie starają się śmierć oswajać. Często odbywa się to za pomocą sztuki, czy rozrywki. Być może oglądanie ciała w momencie ostatecznym jest terapią. Obraz krwi, ludzkich, a także zwierzęcych, wnętrzności pomaga w pogodzeniu się z przemijaniem. Nieśmiertelność nie istnieje. Zrozum to. Krzyczą do nas twórcy od tysięcy lat.
Gore, w języku angielskim oznacza zakrzepłą lub rozlaną krew. (Wielki słownik angielsko- polski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.) Jest to także ogólna nazwa kina z gatunku horror, ale tutaj kamera nie odjeżdża w bok gdy na ekranie pojawia się morderca z nożem w ręku. Tutaj nie ma miejsca dla wyobraźni. Wszystko dzieje się na naszych oczach. Pierwsze filmy tego typu zaczęły powstawać w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Za pierwsze dzieło podgatunku uważa się film Blood Feast  z 1963 roku . Fabuła filmu nawiązuje do historii starożytnego Egiptu. Fanatyczny znawca kultury starożytnego Egiptu ożywia księżniczkę Isthar i pragnie przygotować dla niej kopię uczty sprzed 5000 lat. Jednak aby doszła ona do skutku musi zabijać młode dziewczęta, z których ciał przygotowane zostaną dania.
Brutalność, tortury, cierpienie, są to przewodnie tematy poruszane w tego typu kinie. Ogromny wpływ na rozwój podgatunku miały Włochy. W latach osiemdziesiątych nastąpiła tam moda na kino kanibalistyczne. Najbardziej popularnym przedstawicielem jest Cannibal Holocaust . Film wyprodukowano w 1980 roku. Został nagrany w konwencji paradokumentalnej. Grupa filmowców, która wybiera się do amazońskiej dżungli ginie bez słuchu. Rozpoczęta zostaje akcja poszukiwawcza. Jaki los spotkał zaginionych twórców dowiadujemy się z taśm, które ukazują ich wyprawę do momentu gdy stykają się z kanibalami i zostają przez nich zjedzeni żywcem. Film po premierze został zakazany w 53 państwach świata. Krąży wokół niego wiele legend, które przyczyniły się do zwiększenia jego popularności. Istnieje teoria, że podczas kręcenia filmu doszło do śmierci ludzi w rzeczywistości. Reżyser Ruggero Deodato został postawiony w stan oskarżenia ponieważ na planie zginęło wiele zwierząt, w przeciwieństwie do śmierci ludzkiej, ta informacja została potwierdzona.
Dla twórców kina gore najistotniejszym zadaniem jest zszokowanie widza, przekroczenie granicy tabu, ukazanie tego o czym się nie mówi  i czego się nie pokazuje na co dzień.
Nekromantik  jest filmem poruszającym problem nekrofilii. Główni bohaterowie , pracownik firmy specjalizującej się w usuwaniu zwłok oraz jego dziewczyna są ludźmi zafascynowanymi śmiercią. Przyjemność sprawiają im kąpiele w krwi i kontakt cielesny z nieboszczykami. Fascynacja ta doprowadza ich do popełnienia zbrodni. Patrzenie na umierającego człowieka przynosi największą  rozkosz.
Za jedne z najbardziej brutalnych filmów w historii kinematografii uważane są filmy azjatyckie. 
Guinea Pig ukazuje historię eksperymentu na pojmanej przez grupę mężczyzn kobiecie. Sprawdzona zostaje jej wola walki i wytrzymałość na ból.
Jednak nie wszystkie filmy z podgatunku gore poruszają tak poważną, tragiczną tematykę. Popularne są horrory komediowe, w których sztuczna krew i rozpadające się ludzkie ciało mieszają się z absurdalnym, paradoksalnym humorem. Efekty specjalne nie są wysokiej klasy. Twórcom tych filmów nie zależy na realizmie. Głównym przedstawicielem tego nurtu jest Peter Jackson, a ikoną jego film Martwica mózgu.  Do zoo w małym, nowo zelandzkim mieście trafia zmutowane zwierze, szczuro- małpa, która doprowadza do zagłady miasteczka. Filmy te, powstałe w latach dziewięćdziesiątych, po rozkwicie kina gore, jestem w stanie nazwać ich parodią. Śmierć  schodzi z piedestału, jest tematem poruszanym na równi ze spożywaniem obiadu, spacerem do parku, jeden z etapów naszego istnienia. Śmierć zostaje oswojona. Nie jest estetyczna. Czynności jej towarzyszące, zmiany w organizmie wywołują obrzydzenie, ale nie strach, lęk.
Kino gore szokuje, porusza tematy, o których chcemy zapomnieć. Cierpienie, ból i zło otaczają nas, ale próbujemy je, jako społeczeństwo, wyeliminować. Sami jednak je tworzymy, nierealne, wykreowane, ale wywołujące podobne emocje do tego spotykanego w rzeczywistości. Zasłaniamy oczy, ale jednak patrzymy, ciekawość zmusza nas do obserwacji. Czy można posunąć się dalej? Tak. Śmierć prawdziwa. Śmierć na żywo, przed kamerą istnieje. Kino snuff przez niektórych uważane jest za jedną z miejskich legend, są jednak tacy, którzy w jego istnienie wierzą. Filmy snuff  są nazywane także filmami ostatniego tchnienia. Istnieje teoria, że w filmach tych występują sceny prawdziwych gwałtów, tortur i zabójstw. Ich nazwa weszła do obiegu po ukazaniu się filmu o tym samym tytule. Niskobudżetowego horroru, którego ostatnia scena ukazuje mord ekipy filmowej na pewnej kobiecie. Istnienie tego typu filmów nie zostało potwierdzone. Filmy dokumentalne, które pokazują prawdziwą śmierć nazwano filmami mondo, pochodzą one głównie z archiwów policyjnych, przypadkowych nagrań, kronik wojennych. Za początek nurtu uważa się rok 1962 i powstanie filmu Mondo cane Paolo Cavara, Gualtiero Jacopetti’ego i Franco Prosperi’ego. W filmie tym po raz pierwszy ukazano okrucieństwo jakiego dokonywano na zwierzętach.  Różnica między filmami snuff a mondo jest taka, że te drugie pochodzą z legalnych nagrań, a pierwsze są nagrywane  „poza prawem”, zbrodnia w nich dokonywana jest na ofiarach uprowadzonych na potrzeby filmu. Dystrybucja i projekcja tego typu filmów jest zakazana w wielu krajach. Są one rozpowszechniane za pomocą nielegalnej sieci TOR, której użytkownicy są całkowicie anonimowi, ich dane osobowe nie mogą zostać w żaden sposób wykryte. Dlatego sieć TOR jest siedliskiem wszelkiej perwersji, brutalności, tego co nieakceptowane w sieciach publicznych. Filmy mondo często mają charakter etnograficzny, ukazują życie innych kultur, zachowanie ludzi w różnych miejscach świata.
Można dostrzec , że rozkwit fascynacji śmiercią brutalną, oraz przemocą, w kinie nabrał rozmachu po, a także w trakcie trwania, wielkich konfliktów światowych. II wojna światowa, zimna wojna, wojna kubańska, wojna wietnamska. Być może wydarzenia te wprawiły ludzi w refleksję nad moralnością. Kim jesteśmy? Dlaczego sprawiamy sobie cierpienie?
Kino gore ukazuje mroczną stronę człowieczeństwa. Chęć zemsty, nienawiść, a także bezrefleksyjna agresja, niepotrzebne cierpienie. Czy odpowiedzią może być zwykła ciekawość?
Już setki lat temu, kiedy rozrywki nie zapewnialiśmy sobie za pomocą techniki, ludzie „bawili się” cudzym cierpieniem. Walki gladiatorów w starożytności, publiczne egzekucje w średniowieczu. Śmierć może stać się uzależnieniem. Śmierć może stać się biznesem.
Niektórzy ludzie przyznający się do fascynacji kinem gore jako wytłumaczenie podają potrzebę odczuwania skrajnych emocji. Aby poczuć, że żyjemy musimy się bać.
Fascynacja śmiercią trwa od zawsze. Niezależnie od kultury, czasów, wraz z rozwojem techniki, medycyny próbujemy znaleźć jej wytłumaczenie. Zrozumieć. Kino stara się pokazać nam prawdę, ale czy nie sprawia, że boimy się jej jeszcze bardziej? Śmierć zostaje odarta ze świętości. Odbywa się mechanicznie, szybko, masowo. Nie ma czasu na zadumę. W dobie techniki czas jest cenniejszy niż złoto. Trzeba się spieszyć, w końcu nie wiemy kiedy dosięgnie nas śmierć.



                                                                       



środa, 26 czerwca 2013

Stare Miasto w Toruniu jest idealnym terenem badawczym. Rok, który spędziłam pracując na ulicy Szerokiej okazał się czasem owocnym w analizę funkcjonowania życia miejskiego. Nie trzeba wyjeżdżać do Berlina czy Nowego Jorku żeby zauważyć, że miasto jest siedliskiem różnego typu patologii. W tym momencie możemy zadać sobie pytanie: czym jest patologia? Jako patologia uważane jest odejście od ogólnie przyjętych norm. Czy bezdomność jest w takim razie patologią? Od momentu gdy wkraczamy w etap socjalizacji wtłaczane są nam obrazy "normalnego" funkcjonowania. Posiadanie rodziny, domu jest jedną z wizji szczęśliwego życia. Wynajmowanie, czy kupno mieszkania uchodzi za normę, także opcja życia na ulicy może zostać zamknięta w kategorii patologii.                                                                      
Trzeba przemieszczać się z zamkniętymi oczami aby nie dostrzec dużej liczby bezdomnych na toruńskich ulicach. Z moich obserwacji wynika, że liczba ta powiększa się. Dlaczego tak się dzieje? Patrząc na reakcję przechodniów wnioskuję, że bezdomni są obwiniani za swój los. Jakie cechy przypisuje się osobom żyjącym na ulicy? Najczęściej jest to lenistwo, pasożytnictwo, alkoholizm.Często obraz ten nie jest mylny. Nadmierne spożywanie alkoholu jest problem dotyczącym większości osób bezdomnych, ale czy ich bezdomność wynika właśnie z alkoholizmu? Rozmawiając kiedyś z 26- letnim Tomaszem, który od kilku lat mieszka na ulicy, dowiedziałam się, że pije codziennie aby przełamać wstyd, który wywołuje w nim żebranie. Wielu bezdomnych "zarabia" na życie prosząc przechodniów o jałmużnę. Są w stanie w ten sposób zebrać dziennie kilkadziesiąt, a nawet kilkaset złotych. Czy bezdomność w takim razie świadczy o słabości? Jak wiele osób jest w stanie spędzić noc w temperaturze poniżej zera, przełamać swój wstyd, poniżyć się przed ludźmi, którzy nie traktują nas jak człowieka, wyrzec się swej godności? Myślę, że pojęcie "abjekt", stworzone przez filozofkę Julię Kristevę, oznaczające "coś" granicznego, między podmiotem a przedmiotem, jest odpowiednie w kontekście bezdomności . To "coś" kojarzy się ze wstrętem. Jest odrzucone, niepotrzebne. Osoba bezdomna jest człowiekiem, ale nie otrzymuje szacunku, który im jako ludziom się należy. Są przepędzani. Przeszkadzają. Nie wywołują przyjemnych doznań estetycznych. Przypominają o wszystkich aspektach naszej fizyczności, które ukrywamy przed światem. Ich intensywny zapach spowodowany wydzielinami ciała, których próbujemy się wyrzec, wywołuje obrzydzenie. Wstręt i obrzydzenie spotyka bezdomnych na każdym kroku. To co nie jest piękne powinno zostać w ukryciu, w cieniu. Dlatego mieszkający na ulicy prowadzą raczej nocny tryb życia. Gdy słońce zachodzi czują się pewniej, bezpieczniej.
Relacje między samymi bezdomnymi są równie skomplikowane. Ciężko jest mówić o przyjaźni jeśli każdy dzień jest walką o przeżycie. W noclegowniach dla bezdomnych nie można liczyć na ochronę. Trzeba czuwać żeby nie zostać okradzionym, pobitym a nawet zabitym. Bezpieczniej jest nocować w pustostanach lub na klatkach schodowych.
Wykluczenie spotyka bezdomnych na każdym kroku. Nie są akceptowani przez społeczeństwo. Osoby, które nie przynoszą korzyści, które nie są przydatne są elementem zbędnym. Ostatnio przechodzień w rozmowie ze mną wyraził niepokój związany ze źródłem finansowania pogrzebów osób, które nie posiadają dochodów pieniężnych. Oczywiście to my, ludzie ciężko pracujący, musimy za to płacić.
Jednostki żyjące na marginesie społeczeństwa nie są akceptowane. Przeszkadzają. Pod każdym względem. Pieniężnym , estetycznym, moralnym.
Ludzie za szybko osądzają. W gospodarce kapitalistycznej, kiedy ludzie masowo korzystają z pożyczek, nie są świadomi jak łatwo jest stracić wszystko z dnia na dzień. Firmy upadają, ludzie tracą pracę. Każdego z nas może spotkać życie na ulicy.
Z problemem bezdomności nie wygramy przepędzając "kloszarda" z klatki schodowej. Ubóstwo jest kłopotem wynikającym z nierówności społecznej. Czy rozwiązaniem jest eliminowanie słabych jednostek, czy walka z systemem?  Wydaje mi się, że większość ludzi pogodziła się z tym, że "równość" jest ideą utopijną.