sobota, 14 września 2013

Antropolog w kosmosie

W tym momencie chciałabym podejść abstrakcyjnie do tematu antropologii. Nie ukrywam, że interesuję się tematem życia pozaziemskiego, a co więcej jestem jego zwolenniczką. Od dzieciństwa telewizja serwowała mi programy i seriale o tematyce UFO, takie jak Strefa 11, Z archiwum X, czy Roswell w kręgu tajemnic. Wszechświat jest tak ogromny i nie do końca zbadany, że nie wykluczam możliwości istnienia obcej cywilizacji. 
Na stronie Onet.pl czytam właśnie informację, że dwadzieścia dwie godziny temu grupa Polaków została porwana przez UFO. Każdy z opisów kosmitów jest standardowy, znany nam z świata popkultury, wątłe szare ciała, duże głowy, ogromne czarne oczy. Ofiary porywane są oczywiście w celach badawczych. I to jest interesujące. Obcy są uważani za inteligentniejszych, doskonalszych. Ich cywilizacja jest lepiej rozwinięta. Jeśli brać pod uwagę teorię ewolucjonistyczną to my jesteśmy na drabinie kiladziesiąt stopni niżej. Może teorie mówiące o lądowaniu kosmitów na Ziemi, porywanie, wszczepywanie chipów nie są realne, ale czy nie jest prawdopodobne, że na innej planecie, nie znajdującej się w naszym Układzie Słonecznym, tworzą kulturę stworzenia, które wyglądają i zachowują się w sposób, który dla naszych mózgów nie jest nawet możliwy do wyobrażenia. A jeśli tak jest, być może technologia, jeśli prędzej nie doprowadzi do upadku naszej cywilizacji, umożliwi podróż w te rejony a antropologia zdobędzie nowy teren badawczy.

piątek, 13 września 2013

Homo ludens

Człowiek bawiący się. To dosłownie oznacza określenie homo ludens. Zostało ono wprowadzone przez Johana Huizingę, który stwierdził, że u podstaw ludzkiego działania leży zabawa, gra. Rozrywka jest dla większości osób przyjemnością, a do osiągnięcia jej dążą ludzie.
Kultura klubowa rośnie w siłę. Ludzie chcą tańczyć, bawić się. Ważna jest muzyka, towarzystwo, miejsce. Dość nowym zjawiskiem jest turystyka klubowa. Przyznaję, że mi też kilka razy zdarzyło się jechać kilka godzin pociągiem aby pójść na występ djski w klubie w Warszawie, Gdańsku czy Poznaniu. Ludzie chcą się bawić i żeby spędzić kilka lub kilkanaście godzin w oderwaniu od rzeczywistości są w stanie zrobić dużo. Podróż do innego miasta w Polsce nie jest wyczynem. Fani muzyki goa trance są w stanie porzucić swoje dotychczasowe życie, żeby wyjechać na Goa, wyspę, od której nazwę zaczerpnął gatunek muzyczny.
Goa, w latach 90. stała się idyllą nowoczesnych hippisów, którzy stworzyli tam swoją komunę, żyli w oderwaniu od świata, którym rządził kapitalizm i konsumpcjonizm.

Każdej subkulturze związanej z muzyką towarzyszy bunt. Jest ona bronią skierowaną w stronę społeczeństwa.
W życiu klubowym ludzie starają się odnaleźć lekarstwo na trudy życia codziennego. Niepowodzenia w pracy, w życiu osobistym przestają być istotne kiedy rozbrzmiewają dźwięki muzyki a ciało zaczyna tańczyć.
Z moich spostrzeżeń wynika, że w większości, ludzie którzy spędzają weekendowe noce na imprezach nie są ludźmi w pełni zadowolonymi ze swojego życia. Można dostrzec zjawisko odwrotne. Osoby, które nie doznają na co dzień szczęścia i przyjemności w piątek i sobotę, a bywa, że częściej, bawią się, piją alkohol, zażywają narkotyki.
Młodzi ludzie próbują uciec od poważnego życia, nie chcą dorastać, zakładać rodzin, uczyć się, pracować. Liczy się zabawa. Zjawisko to zostało ukazane w najnowszym filmie amerykańskiego reżysera Harmony Korine. Cztery młode dziewczyny są znudzone obowiązkami, nauką. Ich marzeniem jest spędzenie ferii w Miami. Pasją jest imprezowanie, a modlitwą zdanie: " Ferie, ferie, niech trwają wiecznie.". Film doskonale ukazuje model współczesnego dorastającego człowieka. Trzeba być ładnym, wyluzowanym i lubić zabawę. Nie jest to grzeczna potańcówka i powrót do domu po północy. Trzeba szaleć. Korzystać ze stu procent energii, a nawet z jej nadwyżki wywoływanej kokainą, czy też innymi środkami pobudzającymi. Życie z rodziną, nauka są złem największym. "Sprinbreaks, springbreaks forever!". Ludziom brakuje emocji. Chcą poczuć, że żyją, że ich skóra pulsuje, mięśnie bolą. Stawanie na granicy jawy i snu, życia i śmierci może dać świadomość istnienia.
Ludzie bawili się zawsze. Szukali rozrywki, odskoczni. Czy to były walki niewolników, publiczne egzekucje, teatr, czy wiejskie remizy. Hedonizm, rozkosz, przyjemność to zawsze "towary" najwyższej klasy. Bawić się można na różne sposoby.

środa, 11 września 2013

Antropologia jest nauką o człowieku. Jest nauką o Inności. Jest nauką o różnicach kulturowych.
Skąd wynika nietolerancja? Aktywiści społeczni twierdzą, że jest spowodowana niepokojem, który z kolei wynika z niewiedzy.
Polska nie jest krajem otwartym na inne kultury. W Białymstoku gdzie znajduje się kilka domów dla uchodźców ruch narodowy działa prężnie. W Toruniu dochodzi do napadu na instytucję kulturalną, z którą związana jest homoseksualna para artystek. Ruch narodowy w Polsce rośnie w siłę.
Dnia 30 sierpnia bieżącego roku na witrynie internetowej, która umożliwia publikowanie w sposób anonimowy często tajnych dokumentów rządowych i korporacyjnych,aby zasygnalizować działania niezgodne z prawem, WikiLeaks, pojawiły się rozmowy, które na portalu "Facebook" przeprowadził jeden z liderów Ruchu Narodowego. Miały one ujawnić sposób funkcjonowania organizacji i neonazistowski oddźwięk Ruchu. Ujawnione dane pokazały, że osób chcących wprowadzić ustrój radykalnie prawicowy jest w Polsce dużo. Z rozmów wynika, że nie szanują oni feministek, homoseksualistów i aktywistów społecznych.
Polska jest krajem konserwatywnym. Mimo, że coraz głośniej mówi się o tolerancji, równouprawnieniu, wciąż pozostajemy, jako społeczeństwo, tradycjonalistyczni. Czy jest to złe?
Tradycjonalizm? Co to oznacza? W moim ujęciu jest to kontynuowanie stylu życia, poglądów dotyczących rodziny, płci, religii naszych przodków. Nic złego. Można to odbierać jako pielęgnowanie kultury. W innych państwach szacunek dla tradycji jest normą. Nie jest uważany za stanowisko negatywne. Mówimy o kulturach narodowych. Wychwalamy kraje, które nie zapominają o swojej historii. Dlaczego w Polsce mamy z tym problem? Nie potrafimy odróżnić patriotyzmu, uwielbienia dla swojej kultury od nacjonalizmu.
Środowiska lewicowe są atakowane przez patriotów za brak szacunku dla narodu, w którym się wychowali. Często jednak bywa tak, że prawica w swoim uwielbieniu polskości zapomina, że inne religie i kultury są równie atrakcyjne i mają prawo bytu.
W Białymstoku obcokrajowcy, którzy zamieszkują domy dla uchodźców walczą o przetrwanie, akty wandalizmu nie mają końca. Obraźliwe napisy na drzwiach, ataki. Nie jesteś Polakiem , nie możesz mieszkać w Polsce. Wykluczeni. Uchodźcy nie mogą doznać spokoju ani w kraju, z którego pochodzą ani w Polsce, która na inne narodowości nie jest otwarta.
Czy problemem są stereotypy tworzące złudny obraz "Obcych"? Zastanawia mnie czy gdyby do szkół został wprowadzony przedmiot o nazwie "antropologia kulturowa" sytuacja uległaby zmianie. Gdyby od najmłodszych lat dzieci były uświadamiane o różności kultur. O tym, że nie istnieje jedyna poprawna religia, sztuka, czy ogólnie "kultura". 

niedziela, 8 września 2013

Cena czasu

Telemarketing jest gałęzią gospodarki, która powstała już w latach 60. w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Wraz z rozwojem sieci telekomunikacyjnych szefom dużych firm zaczęły przychodzić do głowy nowe pomysły na sprzedaż. Dlaczego nie pomóc społeczeństwu, oszczędzić ludziom czasu i zadbać o ich wygodę?
Wielu moich znajomych pracuje "na słuchawce". Młodzi ludzie, często studenci, którzy nie mają doświadczenia zawodowego w takich miejscach mogą łatwo zarobić pieniądze.
Jednak słowo "łatwo" może okazać się nieodpowiednim w tym przypadku. Łatwe, jeśli chodzi o telemarketing, oznacza, że nie trzeba mieć wcześniejszego przygotowania i obszernych kwalifikacji, ale nie jest to praca dla wszystkich.
Ja nie przeszłam szkolenia do jednej z firm typu "call center". Trudne było dla mnie przeprowadzenie rozmowy według skryptu, czyli modelu przebiegu rozmowy. Należy w jak najkrótszym czasie przekazać informacje osobie, do której się dzwoni. Każda z kilkunastu informacji musi zostać podana, jeśli jest inaczej, rozmowę uważa się za nieudaną.  Podczas kilkudniowego szkolenia prezentowane są metody jak rozmawiać z ludźmi. Udostępniane są informacje wręcz z dziedziny psychologii. Jakie słowa powinny zostać użyte, w jaki sposób je akcentować. Jak w ciągu kilku sekund poznać charakter osoby, do której dzwonimy. Wiadomo, najważniejszy jest efekt. Sprzedaż jest celem, do którego się dąży. Ale ścieżka, którą do celu zmierzamy powinna być szybka i jasna. Czas jest cenny. Im więcej rozmów zostanie przeprowadzonych tym większa jest szansa na zysk.
Telemarketing jest jednym z zabiegów, które zamykają ludzi w domu. Kontakty międzyludzkie stają się przedmiotowe. Łatwiej jest obrazić kogoś kogo nie widzimy i z kim w danym momencie nie mamy ochoty rozmawiać, bo np. przeszkadza nam w gotowaniu.
Z obserwacji wnioskuję, że praca tego typu zmusza człowiek do zobojętnienia. Nie należy zastanawiać się kim jest osoba, z którą właśnie przeprowadzamy rozmowę. Czy potrzebny jest jej przedmiot, który chcemy sprzedać, ale jak mamy rozmawiać żeby osoba ta zrozumiała, że jest on jej potrzebny, musi go mieć, aby lepiej funkcjonować. W świecie konsumpcyjnym nie jest to trudny proces. Rzeczy zawładnęły ludźmi. W sztuczny, naiwny sposób próbujemy zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Np. zamiast zmieniać społeczeństwo, walczyć z przestępczością, dbać o szacunek i ufność, produkujemy alarmy, pułapki, które napędzają strach. Strach jest wywoływany przez media, które również ograniczone są czasem. W ciągu dwudziestu kilku minut jesteśmy bombardowani informacjami, które wywołują lęk. Wojna, morderstwa, klęski, powodzie. Społeczeństwo, które się boi daje się łatwiej sterować.
I wszędzie czas. Ludzie się spieszą. Programy telewizyjne nadawane o stałych porach, na które trzeba zdążyć. Zegarki. Rolexy. Z diamentami, kamieniami, złote, błyszczące. Na czasie można dobrze zarobić.
Pracując w "call center" należy mieć silną psychikę. Atmosfera niczym na Wall Street gdzie papiery wartościowe latają pod sufitem. Dopping, pośpiech i bieg. Nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba dzwonić, dzwonić, dzwonić. Czas ucieka.  

czwartek, 5 września 2013

Miejsce sztuki i kultury w mieście.

Kilka miesięcy temu w Przekroju ukazał się artykuł wychwalający rozwój działań kulturalno- artystycznych w nadwiślańskim mieście Toruń. Zachwytom nie było końca. Cafe Draże, Galeria nad Wisłą, Kulturhauz. Miejsca te podawano jako przykład rozwoju działań społeczno- kulturalnych, które wpływają na koloryt miasta. Kilka miesięcy mija i z wyżej wymienionych jedynym działającym miejscem pozostaje Kulturhauz.
Cafe Draże zakończyły swoją działalność w czerwcu bieżącego roku. Fundacja, która wynajmowała właścicielkom lokal upadła. Pomieszczenie zostało przekazane w ręce władz miasta. Jaka decyzja została podjęta przez prezydenta? Oczywiście stawia on na rozwój gospodarki. Pomieszczenie zostanie wynajęte firmie prywatnej. Dokładna informacja na temat planów dotyczących pomieszczenia nie została ujawniona. Jedno jest pewne, na pewno nie będą to ani działania kulturalne, ani społeczne.
Galeria nad Wisłą znajdowała się w jednym z pomieszczeń wybudowanych na terenie działek uprawnych Nadwiślany na ulicy Przybyszewskiego 6. Przez wiele lat prowadził ją profesor z Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Marian Stępak. Założył ją w 1991 roku i prowadził przez 22 lata. W 2011 roku na Przybyszewskiego 6 zamieszkał Pasożyt Arek, artysta, który wykorzystuje opuszczone budynki w celach mieszkalnych i artystycznych. Galeria nad Wisłą przez dwa lata funkcjonowała jako miejsce gdzie spotykali się ludzie ze środowisk twórczych, razem tworzyli, organizowali pokazy, wystawy i spotkania integracyjne. Od 2013 roku, po kilku miesiącach remontu, Galeria nad Wisłą zaczęła funkcjonować jako jako pracownia, ośrodek samokształceniowy, galeria, "działka sztuki". Miasto, prezydent, radni nie mieli wpływu i nie wnosili żadnego wpływu na rozwój tego miejsca. Odpowiedzialna była za to grupa osób zaangażowana w życie społeczno- kulturalne. Osoby związane z tym miejscem i ich działania artystyczne mają zazwyczaj oddźwięk politycznie skierowany w lewą stronę. Nie spodobało się to grupie mężczyzn o poglądach neonazistowskich. Przyczynkiem tego wydarzenia stało się spotkanie, które miało odbyć się na początku września. Dwie artystki, Liliana Piskorska i Martyna Tokarska, stworzyły projekt Podróż, który polegał na przemieszczaniu się dziewczyn pomiędzy największymi miastami w Polsce za pomocą autostopa. Dziewczyny ubrane były w suknie ślubne. W każdym z miast dokonywały sesji fotograficznej. Liliana i Martyna są parą, a wspólny projekt miał być połączeniem partnerek, niczym podróż poślubna młodej pary. Właśnie ten aspekt nie spodobał się osobom odpowiedzialnym za napad na galerię. Podobno w czasie aktu niszczenia wykrzykiwali hasła homofobiczne. Po tym wydarzeniu galeria zawiesiła swą działalność. Kolejne miejsce odpowiedzialne za rozwój kulturalny Torunia przestało istnieć. SONY DSC


Prezydent i rada miasta nie dbają o rozwój sztuki i kultury w Toruniu. Tysiące wydawane są na koncerty, które pokazywane są w telewizji. Prawdą jest, że wsparcie dostają duże festiwale takie jak Tofifest, SkyWay, ale kultura niezależna, działalność społeczna, która dotyczy mieszkańców, małej grupy ludzi i nie przynosi korzyści finansowych ma małe szanse na przetrwanie w Toruniu.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sztuka gorsząca

Ruch akcjonistów wiedeńskich narodził się w Austrii dokładnie 4 czerwca 1962 roku. Głównymi przedstawicielami są Günter Brus, Otto Muehl, Hermann Nitsch i Rudolf Schwarzkogler. Pierwszą akcją były Krwawe organy. Muel, Nitsch i Frohner zamurowali się w piwnicy w Wiedniu. Ich celem było stworzenie kompozycji z śmieci, gruzu, krwi i mięsa. Chcieli stworzyć sztukę, której celem nie byłoby wzbudzenie zachwytu, emanowanie pięknem, ale szokowanie. Ukazali widok, który jest zakazany w społeczeństwie. Jest tematem tabu. Dlatego na początku większość akcji odbywała się z daleka od widzów, w mieszkaniach, pracowniach. Wiedza na ich temat nie jest obszerna. Źródłem informacji są kroniki policyjne, opisy dziennikarskie i plotki. 
Krwawe organy były grą z symbolami religijnymi. Nitsch ubrany w szatę, przypominającą tę noszoną przez księży, dokonał zniszczenia ciała martwego jagnięcia. Rozszarpał je, aby później ukrzyżować. W performancie uczestniczyła również naga kobieta, którą artysta oblewał krwią i obrzucał mięsem.
Ciało, zwłaszcza nagie, jest często występującym elementem w sztuce akcjonistów. Cielesność, często kobieca, związane z nią funkcje biologiczne przestają być tabu. Ciało jest zrównane z produktami spożywczymi, zostaje uprzedmiotowione. Podczas akcji dochodziło do publicznego opróżniania się, a płyny biologiczne wykorzystywano zamiast farb.

Akcjoniści wiedeńscy są pionierami w sztuce body art. Ciało staje się płótnem, jest podstawowym materiałem wykorzystywanym przez artystę. Günter Brus w pracy Autozamalowywanie zagruntował swą skórę jak płótno i na niej malował. Dokonywał również samookaleczenia. Twierdził, że chce czuć sztukę całym swoim ciałem. Pragnął malować obiema rękoma, dziwiło go, że malarze nie pracują w ten właśnie sposób.

Celem działalności akcjonistów było wzbudzenie w społeczeństwie austriackim wrażliwości na zbrodnie, ból i cierpienie. Sztuka, która emanowała krwią, wykorzystywała elementy symbolizujące znęcanie się, sprawianie bólu cielesnego była nieakceptowana, gorszyła. Artyści byli wykluczeni, mieli problem z prawem. Natomiast zbrodniarze wojenni zdobywali ordery, żyli wśród zwykłych ludzie. Akcjoniści wiedeńscy podkreślali ten paradoks. Społeczeństwo austriackie nie reagowało na ludobójstwo podczas drugiej wojny światowe, w którym Austria uczestniczyła. Pozwalali aby działo się to poza zasięgiem ich wzroku.

sobota, 17 sierpnia 2013

Antropologia filmowa może być odbierana w dwojaki sposób. Jako tworzenie filmów w celach badawczych, oraz jako analiza filmów i nagrań wideo pod kątem antropologicznym. 
Naukowcy często oskarżają filmowców- antropologów o brak realizmu. Według nich filmowanie, budowanie kadru, narracja jest „oszustwem”. Jest subiektywną wizją autora. To, w którą stronę skierowany jest obiektyw, jak szeroki jest kadr, co w danym czasie jest filmowane leży w rękach filmowca, czy naukowca wykorzystującego do swych badań technikę wideo. Istnieją jednak filmy i nagrania, które mogą posłużyć antropologom w badaniu kultury. Analizując film pod kątem etnologicznym możemy dostrzec jak twórczość wideo, a nawet kino, idealnie odzwierciedlają naszą tożsamość. Nawet seriale, czy filmy produkowane w Hollywood, które wydają się fikcją mogą powiedzieć wiele o kondycji ludzkiej mentalności, rozwoju kultury lub kierunku, w którym zmierza.                                           
 Kino Wernera Herzoga, niemieckiego filmowca często nazywane jest „kinem etnograficznym”, sam twórca podkreśla, że jego filmy nie mają charakteru naukowego. Jednak Herzog jako genialny dokumentalista, chociaż nieświadomie, idealnie wpisuje się w ramy antropologii filmowej. Wchodzi  z kamerą w środowisko, które jest mu obce, „bada” przestrzeń, tworzących ją ludzi. Próbuje zrozumieć istoty, nie ograniczające się jedynie do osób, które znajdują się przed obiektywem kamery. Filmuje, zadaje pytania, próbuje zrozumieć. Twórczość dokumentalna reżysera wpisuje się idealnie w ramy gatunku nazwanego  cinéma vérité, czyli kina prawda. Był to nurt, który zrodził się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Jego głównym założeniem była nadrzędna funkcja przekazu dzieła nad jego wartością artystyczną. „Film- jako specyficzny język obrazów- umożliwiał wypowiadanie abstrakcyjnych myśli oraz wyrażanie myśli o świecie za pomocą tych elementów, ale nie tylko tworzenie wizualnych elementów. Przemiana filmowego języka w tych latach podążyła w dwóch kierunkach. Pierwszy domagał się precyzyjnego oddania wiernie rzeczywistego świata, w którym znak i znaczenie było ukrywane, drugi kierunek rozwijał znaczeniową funkcję obrazu interesował się znakami, z których obraz się tworzył, i wtedy nabierał symbolicznego znaczenia, stawał się szyfrem znaków, metafor i symboli. Pierwszy z nich wkroczył w sferę pozaartystyczną, stał się dokumentem techniczno- naukowym. Druga tendencja pozostała językiem abstrakcyjnym." (Giełżyńska Katarzyna, Kwestia prawdy w filmie- cinema verite, „ Pismo innego uczestnictwa w kulturze”, 15 kwietnia 2012, dostępny [online:  http://niedoczytania.pl/kwestia-prawdy-w-filmie-cinema-verite/ ]. 
Kino prawda” narodziło się we Francji. Głównym założeniem była czysta obserwacja i zapis, bez ingerowania , reżyserskich interwencji i bez stosowania technik filmowych. Za pierwszy film nakręcony w tej tendencji uważa się zrealizowany w roku 1960 przez reżysera i etnografa Jeana Roucha i socjologa Edgara Morina. Nazywał się „Kronika jednego lata” a jego treścią była ankieta uliczna i eksperymenty w zakresie psychodramy. Głównym celem było ukazanie „toczącego się” życia na żywo i obserwacja reakcji spontanicznych. W Europie i Stanach Zjednoczonych cinema verite rozpowszechniło się dzięki radzieckiemu reżyserowi Dzigi Wiertowa. Wiertow był pionierem nowego spojrzenia na film, polegającego na tym, że obraz przedstawia prawdziwą rzeczywistość. Był on pierwszym reżyserem na świecie, który zaczął tworzyć filmy bez aktorów, z udziałem zwyczajnych ludzi, w autentycznym środowisku, z samego „nieociosanego” surowca przeżywanych historii.  Było to kino marksistowskie. Najważniejszą rolę grał nie człowiek a idea. Inspiracją dla twórców „kina prawdy” byli neorealiści tworzący we Włoszech w latach 1942-52, którzy narodzili się pod wpływem chęci walki z faszyzmem. Neorealizm charakteryzował się prostotą formy, stylem dokumentalnym, tematyką społeczną i przede wszystkim odrzuceniem subiektywizmu.
Reżyserzy  używający metody cinema verite by odtworzyć jak najwierniej rzeczywistość, nie chcieli angażować się w to, co filmują, uważali, że kamera i mikrofon bez specjalnego udziału człowieka odda najtrafniej rzeczywistość. Takie ortodoksyjne rozumienie zadań filmu dokumentalnego, polegającego na obiektywnej rejestracji faktów bez autorskiej ingerencji i interpretacji, nie było w ogólne możliwe- mimo, że uczestnikami filmów cinema verite  byli przeważnie ludzie filmowani z ukrycia, nagrywani na dyktafon bez ich wiedzy. Idea ta jednak nie była „bezstronna”, jak zakładali filmowcy, ponieważ ktoś musiał wycelować kamerę w obiekt, który został nagrany. Sam „wybór” odbiera całemu projektowi obiektywizm. Jak napisał antropolog Luc de Heusch: „Jest wszakże bezpodstawne śnić o wątpliwym powstaniu niewidzialnej kamery. Musimy artystycznie wykorzystać możliwości, które otwiera socjologicznym badaniom nad człowiekiem uczestnicząca, obecna kamera”.
Metoda cinema verite powstała z potrzeby społecznej, a nie wynikała z poszukiwań artystycznych czy estetycznych. Reżyserzy potrzebowali takiego środka technicznego, które najwierniej oddałoby i wyraziło zmiany świadomości społecznej człowieka przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.
Herzog w swych filmach wchodzi do środowiska, jest obserwatorem, nie ingeruje. Jak sam przyznaje nie ma gotowych scenariuszy. Film powstaje na żywo, istnieje jedynie zamysł, idea, która w trakcie może ulec transformacji. Reżyser nawet do filmów fabularnych angażuje przede wszystkim ludzi, którzy z aktorstwem mają niewiele wspólnego. Do filmu Stroszek, który jest fabułą, zatrudnił spotkanego przez siebie muzyka i malarza Bruno S., który był niechcianym dzieckiem prostytutki. Matka biła go z taką intensywnością, że jako trzylatek częściowo stracił słuch. Przez dwadzieścia lat mieszkał w przytułkach. Zarabiał jako artysta, jak tytułowy bohater Stroszka, oraz pracując w fabrykach. Praca z Brunem S., który podobno między nagrywaniem scen musiał robić kilkugodzinne przerwy aby się wykrzyczeć, nie była dla Herzoga łatwa. Twórca jednak stale przekracza granice, mentalne i geograficzne. Z kamerą w ręku bada świat. Stara się zrozumieć „innych”, nawet tych, którzy są wykluczeni przez społeczeństwo, jak w filmie „Otchłań. Opowieść o życiu i śmierci.” Werner Herzog chce zrozumieć mężczyzn przebywających w więzieniu, oskarżonych o morderstwo. Nie ocenia ich. Rozmawia, obserwuje, próbuje poznać, spojrzeć na świat ich oczami. Reżyser niczym antropolog próbuje wejść w środowisko, chce zbadać daną przestrzeń.
 Popularnymi twórcami kina, którzy w swych dziełach nawiązują do tematyki antropologicznej, czy etnologicznej są Emir Kusturica, Tony Gatlif, a także polski reżyser Jan Jakub Kolski. Każdy z tych filmowców ukazuje przestrzeń, z której się wywodzi. Filmy Kusturicy doskonale pokazują jak wygląda życie na Bałkanach, są odzwierciedleniem krajów byłej Jugosławii w trakcie lub po wojnie. Kusturica jest twórcą filmów fabularnych, które są barwne i pełnie akcji, ale doskonale odzwierciedlają tradycję i kulturę krajów bałkańskich. Sposób bycia ludności, podziały i rozłamy kulturowe wszystko to w tym kinie znajdziemy.
Natomiast Gatlif jest „specjalistą” od Cyganów. Ich historia i kultura są zazwyczaj punktem wyjścia jego filmów.
Jan Jakub Kolski w swojej twórczości nawiązuje do życia na polskiej wsi. Idealnym przykładem jest film Pograbek. Jest to historia wiejskiego małżeństwa, które stara się o dziecko. Film ten ukazuje wykluczenie spowodowane „innością” , a także przedstawia charakter polskiej wsi.
Nauki społeczno- kulturowe okazują się niezbędne dla filmowców, bo aby o czymś mówić trzeba to najpierw poznać.
Antropologia filmowa jest kierunkiem popularnym i w Polsce wciąż się rozwija. Jest obecna na uczelniach. Taki przedmiot jak antropologia wizualna/filmowa wykładany jest na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Warszawskim. Wkład w rozwój dziedziny ma również Toruń, w którym odbywa się Festiwal Antropologii Wizualnej „Aspekty”, na którym pokazywane są filmy stworzone głównie przez badaczy, a swoje nagrania wideo mogą zgłaszać również amatorzy.
Różne dziedziny naukowe wspierają i uzupełniają się. Naukowcy pomagają artystom, artyści wspierają naukowców. Rozwój techniki powinien być przydatny w badaniu świata. Dlatego antropolodzy co raz mniej „boją się” technologii i co raz częściej sięgają po kamerę.